Wszystko o bocianach z Raszkowa, Lewkowa i Przygodzic (pow. ostrowski)
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5
Dzień dobry, choć wcale nie jest dobry
Wczoraj nie miałam siły, ani nie chciało mi się pisać, nie zrobiłam też żadnego screena z tego, co się działo. Teraz też mi się nie chce, bo nie jest przyjemne przekazywanie złych wieści. Zresztą wszyscy, którzy śledzili losy Ustroniaków, na pewno wiedzą. Jednak czuję się zobowiązana wobec bocianów, skoro podjęłam się prowadzenia tego dziennika. Głupie, bo co je to może obchodzić, prawda..?
W wielkim skrócie - wczoraj krótko po północy piski klującego się pierwszego pisklaczka ucichły i już ich więcej nie usłyszeliśmy. Nie dał rady wydostać się ze skorupki. Choć zdawaliśmy sobie z tego sprawę, widząc, że rodzice dalej cały dzień troskliwie wysiadują, wietrzą i dbają o oba jajeczka, wszystkie nadzieje przełożyliśmy na ostatnie jajeczko i ostatniego pisklaczka.
Ni stąd, ni zowąd po godz. 19 Beskidek, który od kilku godzin samotnie opiekował się jajeczkami, wstał i odrzucił OBA na koronę gniazda. Zanim to zrobił, było widać, że drugie jajo również było uszkodzone. Jednak żadnemu pisklaczkowi z tego drugiego, późnego lęgu nie udało się wydostać na świat.
Dlaczego? Były słabe? Dlaczego miałyby być słabe? Rozumiem, że organizm samicy był wyczerpany po poprzednim straconym lęgu, ale skoro jednak natura pozwoliła na wyprodukowanie i udane zalężeni kolejnych dwóch jaj, to dlaczego ostatecznie zakpiła sobie z rodziców i z nas? Dane im było tyle przeżyć, tyle stresu, tyle wysiłku, cierpliwości i troski... i wszystko poszło na marne... Być może piszę głupoty, ale jestem zdruzgotana. Ponieważ kocham przyrodę, i kocham ją podglądać, wiem, że bywa okrutna. Nie raz byłam świadkiem tragedii. Jednak tyle wzlotów i upadków, tyle nowych i pogrzebanych nadziei, ile natura zafundowała nam w tym gnieździe przez ten krótki czas, to zbyt wiele...
No cóż, życie toczy się dalej. Na pewno będą dbali o to gniazdo, na pewno wiele się nauczyli, na pewno będą mieli miłe lato. Na pewno wrócą do Ustronia za rok, a wtedy być może los wynagrodzi im ten nieudany sezon. A może natura napisze całkiem inny scenariusz i - jak nie raz bywało - znów nas zaskoczy, tak jak to Ona tylko potrafi, dostarczając radości, zachwytu, wzruszeń i łez...
Tymczasem, jak napisała jedna z forumowiczek na bociany.edu.pl "znów mają tylko siebie"...
Offline
18.06. - niedziela
Nie piszesz głupot Brzoskwiniowa. Piszesz o tym, co odczuwa człowiek wrażliwy i oby takich ludzi było jak najwięcej. Przykre jest to, co się stało w Ustroniu, ale pisklaki wyklute w górach muszą być silne, bo tam są gorsze warunki do przeżycia. Już wczoraj do południa było wiadomo, że mały nie żyje, a skoro drugie jajo zostało usunięte, to też nie było w nim życia. Z naturą musimy się pogodzić. Ponoć ona wie co robi. Pozdrawiam
"Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta" Oscar Wilde
Offline
Dziękuję Ria za odwiedziny i słowa pocieszenia (choć trudno mówić o jakimkolwiek pocieszeniu), bo namacalna obecność towarzysza niedoli (wpis) to coś więcej niż rosnący wskaźnik odwiedzin - aczkolwiek bardzo cieszy mnie to, że wiele osób tu zagląda i wraz ze mną kibicuje Ustroniakom.
Natura na pewno wie, co robi, nie mam co do tego żadnych wątpliwości i nigdy nie ośmieliłabym się podważać Jej wyroków. Dała im drugą szansę, ale nie udało się i nawet winnego tu nie ma. Ale tak trudno przejść nad tym do porządku dziennego, kiedy się obserwuje, czeka, bladym świtem pędzi się do komputera sprawdzić, co słychać, czy wszystko jest ok... Przecież sama wiesz...
Na malutkie, a może wielkie pocieszenie (bo przecież wszystkie bociany nasze są) dodam, że w Dubnem, również po stracie lęgu w tym samym czasie i ponownym złożeniu 3 jaj - również w tym samym czasie, dziś w nocy przyszedł na świat piękny zdrowy maluch!
No i trzeba też porządnie pilnować Twojego Jaśka Tak czy owak przed nami mnóstwo roboty tego lata!
Ja również pozdrawiam serdecznie.
Ostatnio edytowany przez Brzoskwiniowa (2017-06-20 12:39:24)
Offline
Offline
Offline
Offline
Dobry wieczór...
W każdym sezonie najbardziej leżą mi na sercu te gniazdka, gdzie coś nie dzieje się tak jak powinno, gdzie zdarzy się coś nieprzewidzianego, smutnego... tragicznego - bo i takich zdarzeń w naturze nie brak, przynajmniej z naszego ludzkiego punktu widzenia. W tym roku równolegle z wydarzeniami w Ustroniu toczyła się nieomal identyczna historia pary Koscelnicków w Dubnem w Czechach. I kiedy wydawało się, że dla tamtej rodzinki los będzie łaskawszy i z drugiego lęgu uda się wyprowadzić przynajmniej jedno pisklę (inf. dla niewtajemniczonych - wykluły się 3, ale tuż po kluciu przechodziły wielkie ulewy i 2 najmłodsze nie przeżyły przemoczone i zziębnięte)... Jak wszyscy wiedzą cały wczorajszy dzień i minionej nocy pogoda była bardzo kapryśna i woda lała się z nieba strumieniami, i dotyczyło to nieomal całej Europy Środkowej. Niestety aura nie oszczędziła także Dubnego. Teoretycznie jednak deszcze nie powinny stanowić aż takiego problemu, zwłaszcza gdy pisklę jest już podrośnięte i zadbane - a jako jedynak dziecko Koscelnicków było BARDZO zadbane. Nie dalej jak wczoraj z rozbawieniem obserwowałam, jak leży nieprzytomne z przejedzenia, a obok niego ogromne wole!
Jakiś problem jednak dotyczy tego gniazda. Przez napowietrzone, przewiewne gniazdo woda powinna spływać jak przez sito. W Dubnem natomiast po raz kolejny w dołku lęgowym zrobił się BASEN! Biedny rodzic zapewne całą noc chronił swoje dziecko przed deszczem, nie wiedząc, że ono tonie pod jego brzuchem
No i tak zakończyła się ta historia...
Jest jeszcze jedna moja ukochana rodzinka, która przechodziła przez podobne perypetie. Tam przy pierwszym lęgu plany pokrzyżował nagły mróz. Z drugiego lęgu, z którego również wykluły się 3 pisklęta, również przeżyło jedno - Mikolka, obecnie ma kilka dni. Tata Pino i mama Busia są bardzo troskliwi. Niechże chociaż tam nastąpi happy end!
To ukraińskie gniazdo można podglądać na youtubie tutaj: https://youtu.be/Ui8SNiMeZmE
Offline
Offline
Offline
Dzień dobry
Podaję link do albumu pełnego przepięknych zdjęć gniazda Beskidka i Czantorki z ziemi. Autorem jest forumowiczka myewa z portalu bociany.edu.pl, która spędzała w Ustroniu urlop
Offline
Dzień dobry,
Jakieś problemy techniczne nie pozwoliły nam się pożegnać z bocianami - od 13 do 20.08. trwała awaria przekazu, a gdy został przywrócony 21-go, już się na gnieździe nie pojawiły.
Pomyślnych wiatrów Czantorko i Beskidku i do zobaczenia za rok!!!
Jeszcze kilka foteczek na pożegnanie, które pstryknęłam podczas ostatnich dni przekazu
Offline
Offline
Offline
Offline
12 kwietnia - xzwartek
Drugi bocian długo kazał na siebie czekać. Zakładam , że to Czantorka powróciła 4 kwietnia i już mają pierwsze jajo . Dzisiaj mozna spodziewać się kolejnego bo ta perełka po środku gniazda jest już od 10 kwietnia. Nie życzę nadmiaru jaj ale wychowania trzech zdrowych bocianków. Beskidki - powodzenia
Offline
dalaczam sie
Offline
Offline
Offline
Offline
Offline
21 kwietnia - sobota
Jak do tej pory w Ustroniu sezon układa się na piątkę A te piękne 5 jajeczek jest tego potwierdzeniem.
I jak zawsze nasuwa się pytanie o finał sezonu bo jak pamiętamy bywało pechowo. Bądźmy jednak dobrej myśli . Te skorupkowe dzieci Czantorki i Beskidka równiutko ułożone jak piękny kwiat
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5